(czołówka…opisywać nie będę, bo i tak każdy wyobrazi ją sobie inaczejJ)
Chris: Witajcie w kolejnym odcinku Rejsu Totalnej Porażki! Wczoraj pożegnaliśmy już jednego uczestnika, chociaż wyjątkowo nie było żadnego zadania.
Blaineley: Na jego, a właściwie jej nieszczęście Rekiny podpadły nam, wytwarzając nadmierną ilość hałasu.
Chris: I przeszkadzając w relaksie podczas masażu.
Blaineley: Dzisiaj czeka ich następna niespodzianka…
Heather(wrzeszczy zza kadru): Chris! Kiedy śniadanie?
Chris: Przyjdźcie tutaj, a wszystkiego się dowiecie,
Blaineley: …o, właśnie teraz. Patrzcie uważnie na ich miny!
(wszyscy podchodzą do prowadzących)
Chris: Wczoraj nie powiedzieliśmy wam, że posiłki przyrządzał będzie…
Wszyscy: Chef!
Chris: Nie!
Wszyscy: Nie?!
Blaineley: Nie! Posiłki będzie przyrządzał każdy z was!
Wszyscy: Co?!
Chris: To! Drużyny będą mieć kolejno całodzienny dyżur w kuchni. A kolejność kucharzenia rozstrzygnie wynik dzisiejszego zadania
Owen: Zadanie? Bez ŚNIADANIA?!
Blaineley: Tak! Wasze zadanie polega na jak najszybszym odnalezieniu kuchni. Wygrywa drużyna, która pierwsza stawi się w tym pomieszczeniu w komplecie.
Chris: Gotowi? Start!
*u Rekinów*
Courtney: Myślę, że mam pomysł. Oni będą się pewnie rozdzielać, żeby szybciej szukać, ale przez to mogą mieć problemy z odnalezieniem siebie nawzajem. A my mamy przecież Owena!
Katie: No i co z tego?
Eva: To z tego, głupia piskałko, że Owen może z łatwością wywęszyć jedzenie. A gdzie jest jedzenie? W kuchni!
Noah: To chyba oczywiste…
Courtney: Wszystko jasne? Tak? Owen, ruszamy!
(Owen zaczyna węszyć w powietrzu.
Po chwili nieruchomieje i rusza w stronę rufy statku)
Po chwili nieruchomieje i rusza w stronę rufy statku)
*Meduzy*
Trent: Dobra, drużyno, trzeba coś wymyślić. Rekiny mają Owena, który, jak wszyscy wiemy, świetnie tropi jedzenie. Co prawda mamy z nimi sojusz, więc pierwsi na pewno nie będziemy gotować, ale przydałoby się nie być ostatnimi, żeby nikogo nie wyrzucać. Jakieś pomysły?
Izzy: Ja, Ja! Ja wiem! Możemy śledzić Rekiny!
Justin: Oszalałaś? Zniszczę sobie fryzurę!
Gwen: Heej, ale to jest całkiem dobry pomysł!
Duncan: Mogłaś tego nie mówić, teraz Trent na pewno będzie przeciwko pomysłowi Izzy
Trent: Skąd ta pewność Duncan? Ja tam jestem zdecydowanie za!
Lindsay: Ja też! Będę tajną agentką! Jak Clover!
Trent: Kto?
Lindsay: Clover! Odlotowa agentka!
Sierra: Z takiej bajki. Wracając do tematu, ja też jestem za.
Geoff: Więc przegłosowane. Uwaga, ruszają!
(Wszystkie Meduzy zaczynają skradać się za Rekinami, chowając się za wszystkim po drodze. Prawdziwi tajni agenci! J)
*Piranie*
Heather: Zdaje się, że nasi „sojusznicy” już ruszyli. Więc co robimy?
Ezekiel: Śledźmy ich!
Wszyscy: Coo??
Ezekiel: No śledźmy ich! Owen szybko wywęszy kuchnię, wtedy my będziemy drudzy i nikogo nie wyrzucimy!
LeShawna: Łaaał, Ezekiel, jestem pod wrażeniem!
Heather: Tak, tak, brawo. Ale teraz musimy ich gonić!
(cała drużyna rzuca się w pogoń za Rekinami. Tyler zahacza nogą o linę i po niezbyt długim locie ląduje prosto na beczce, za którą ukryła się Lindsay)
Lindsay: Ałła!
Tyler: Lindsay! Oh nie, przepraszam! Nie chciałem na ciebie wpaść!
(szybko wstaje z beczki, spod której wydobywa się Lindsay. Blondynka błyskawicznie wyjmuje lusterko i sprawdza, czy jej wygląd nie ucierpiał)
Lindsay: Nic się nie stało Tylerku, na szczęście nawet się nie potargałam.
Heather: Jeden moment…, co ty robiłaś za tą beczką, Lindsay?
Lindsay: Śledziłam Rekiny, jak tajna agentka!
Meduzy: Lindsay!
Lindsay: No co? Uups, miałam tego nie mówić, tak?
Gwen: Tak Lindsay. Miałaś. Tego. Nie. Mówić.
Sadie: Ale to my ich śledzimy!
Piranie: Sadie!
Sadie: Ojć, przepraszam.
(nagle słychać, jak ktoś ciężki wbiega po schodach znajdujących się kilka metrów dalej. Heather błyskawicznie się rozgląda, po czym łapie Sierrę i zamyka ją w najbliższej kabinie, zabierając klucz)
Heather(krzyczy): Szybko, na schody! Zanim ją uwolnią!
(Piranie rzuciły się w stronę źródła hałasu, podczas gdy Meduzy próbują otworzyć drzwi, za którymi jest Sierra)
*tymczasem w kuchni*
Chris: Jak myślisz, kto dotrze pierwszy?
Blaineley: Ja stawiam na Rekiny. Owen wywęszy jedzenie błyskawicznie.
Chris: Tak, tu masz rację. Ciekawe, kto będzie drugi?
Blaineley: Zoba…
( w tym momencie drzwi otwierają się z wielkim trzaskiem, do pomieszczenia wbiega Owen. Zza niego słychać dyszenie jeszcze kilku osób)
Chris: Jest nasz Owen! A reszta? Są! Courtney, Alejandro, Eva, Noah, Harold i…Katie!
Katie(szybko oddychając): Jestem! Te buty są strasznie nie wygodne do biegania!
Blaineley: W takim razie mamy zwycięzców! Kto będzie drugi?
Katie: Chyba widzę Sadie!
(przez drzwi wbiegają kolejno Heather, LeShawna, Bridgette, DJ, Cody, Sadie i Ezekiel. Na samym końcu Tyler efektownie potyka się o próg i przejeżdża na brzuchu przez całe pomieszczenie, lądując wprost pod nogami Chrisa)
Chris: Ja wiem, że jestem wspaniały, ale nie musisz od razu padać mi do stóp, ziom.
(wszyscy się śmieją)
Blaineley: A gdzie drużyna Trenta? Zgubili się?
Heather: Chyba raczej coś zgubili, hahaha
(śmieje się, machając kluczem od kajuty, w której uwięziła Sierrę)
Chris: Nie rozumiem….
Gwen(wchodząc z drużyną do kuchni): A ja tak! Oddawaj ten klucz, ale już!
Blaineley: No i są nasze zguby. Ale zaraz, gdzie jest Sierra?
Duncan: Ta wredna s**a zamknęła ją w jakiejś kajucie, a teraz nie chce oddać klucza!
Sierra: Nie trzeba…
Wszyscy: Sierra?!
Sierra: W kabinie był drugi klucz.
Trent: To dlaczego nie użyłaś go wcześniej?!?
Sierra: Bo nie wiedziałam, że to klucz do akurat tego zamka!
Gwen: rany, nie mogłaś chociaż spróbować? Chyba już wiem, kto dzisiaj odpadnie…
Chris: Na pewno ktoś od was! A teraz, Rekiny, ustalcie kolejność gotowania.
(Rekiny zbierają się w kółko i szepczą)
Courtney: My będziemy ostatni, to oczywiste, ale kogo wkopać na pierwszego?
Alejandro: Mam pomysł! Owen, ty zdecyduj!
Owen: Ja?
Alejandro: Tak, ty. W końcu to dzięki tobie wygraliśmy, Amigo.
Owen: no.. ja…
Noah: Dawaj, Owen!
Owen(krzycząc): Izzy!
Izzy: Tak, pączusiu?
Owen: Chcesz gotować pierwsza czy druga?
Izzy: Jasne, że pierwsza!
Meduzy: Coo?!?
Owen: W takim razie drużyna Izzy będzie pierwsza.
Meduzy: Niee…
Duncan: Wiesz Sierra, może jednak nie ty dzisiaj wylecisz…
Blaineley: W takim razie ustalone! Dzisiaj gotują Meduzy, jutro Piranie, a pojutrze Rekiny.
Chris: A dzisiejszych przegranych zapraszam na eliminacje. Oczywiście wieczorem, jak już skończą gotować.
(wybucha śmiechem i wychodzi. Za nim Blaineley, obdarzając jednak najpierw Trenta olśniewającym uśmiechem)
Heather(z ironią): Jak widać, nawet fory u prowadzącej nie we wszystkim pomagają.
Gwen: Oh, niech ja cię dorwę, ty, ty…!
Heather: Co, słów zabrakło?
Gwen: Nie, po prostu nie chcę demoralizować dzieci, które nas oglądają. Chociaż nie wiem, czy po twoich popisach cokolwiek im jeszcze zaszkodzi.
Geoff: No i kolejny raz ktoś cię przegadał, Heather. Chyba wychodzisz z formy!
Duncan: Właśnie! Uważaj, bo stracisz tytuł „Królowej Ironii i Złośliwości”!
(Meduzy i Rekiny wybuchają śmiechem, wszyscy wychodzą)
*w kabinie Meduz*
(wszyscy siedzą na swoich kojach, tylko Gwen leży u Duncana i się całują)
Trent: Nie mogę tu wytrzymać! Idę!
Gwen: To pa!
Trent: Grrr...
(wychodzi, trzaskając drzwiami)
Lindsay: Nie jesteście dla niego zbyt mili
Duncan: Serio? Nie zauważyłem, wiesz?
(wybuchają śmiechem)
*pokład*
(Trent powolnym krokiem przechadza się po pokładzie. Blaineley wychyla się przez okno, w jej oczach błyska zainteresowanie, szybko się chowa. Po chwili pojawia się na pokładzie, ale Trent jej nie dostrzega)
Trent: Mam ich dosyć… Dlaczego musieli trafić akurat do mojej drużyny?
Blaineley: Dlaczego tak bardzo się nimi przejmujesz?
Trent: Blain? A skąd ty tu? A zresztą nie ważne…
Blaineley: Oh, Trent, nie bądź taki smutny, proszę!
Trent: A powinienem być wesoły? Dziewczyna, którą kochałem…
Blaineley: Powiedziałeś „kochałem”!
Trent: No i?
Blaineley: To znaczy, że to już przeszłość! Już nic do niej nie czujesz!
Trent: Właściwie, to tak. Dziękuję, Blaineley, jesteś prawdziwą przyjaciółką
Blaineley: Przyjaciółką?
Trent: No tak. Myślę, że nią jesteś. Oczywiście, jeśli ci to przeszkadza, mogę przestać tak mówić…
Blaineley: Nie, nie. Jest ok.
Trent: Cieszę się. Jeszcze raz dziękuję za poprawienie humoru. Pa!
(Zadowolony odchodzi, pogwizdując)
Blaineley: Pa…Przyjacielu…
(za łzami w oczach wraca powolnym krokiem do swojej luksusowej kajuty)
*kajuta Meduz*
(wchodzi Trent)
Duncan: O, już wróciłeś?
Trent: Jak widać. A teraz stand up i do kuchni, bo już pora na obiad, a śniadanie przegapiliśmy i wszyscy są pewnie głodni
(wszyscy wychodzą)
*kuchnia*
Trent: Izzy, jako że bardzo chciałaś gotować, zrobisz danie główne. Kto jej pomoże?
Izzy: Izzy chce sama!
Trent: Twój wybór. Więc kto zajmie się zupą?
Sierra: Ja mogę. Musze się jakoś zrehabilitować po tej wpadce z kluczem.
Gwen: Brawo Sierra! Jestem pełna uznania. A wracając do obiadu, mogę zrobić deser.
Trent: Serio? Dobra, to ustalone. Jak będziecie potrzebowały pomocy, to mówcie. Lodówka jest tam, a spiżarnia za tymi drzwiami, Chris już zdążył mi pokazać.
Duncan: Chris? A może Blaineley?
Gwen: Daj spokój, Duncan.
Duncan: Słucham? Czy ty właśnie bronisz JEGO przede MNĄ?
Gwen: Teoretycznie - tak. W praktyce, to proszę CIEBIE, żebyś dał MU spokój. My jesteśmy szczęśliwi, to dlaczego on nie może być?
Duncan: Mówisz? Właściwie to masz rację (uśmiecha się i odwraca do Trenta), ale TY masz zaprosić nas na ślub!
(śmiech na sali)
Trent: Zaraz, bo nie nadążam. Czy ty sugerujesz, że ja i Blaineley…?
Gwen: Tak, dokładnie tak. A teraz z łaski swojej wszyscy wypad z kuchni, bo nic dzisiaj nie zjecie!
(zszokowany Trent, rozbawiony Duncan i reszta towarzystwa wychodzą z kuchni. Korzystając z zamieszania Geoff wymyka się na spotkanie z Bridgette, na dziobie statku. Ona już tam czeka.)
Bridgette: Jesteś! Myślałam, że już nigdy nie przyjdziesz!
Geoff: Przepraszam słonko, ale niestety mieliśmy w drużynie małe spięcie. Ale wszystko już dobrze, nikt nam nie będzie przeszkadzał.
Bridgette: To dobrze misiu…
(dalej opisywać nie będę, ponieważ powszechnie wiadomo co ci dwoje robią na randkachJ. A w tym samym czasie samotny Justin obmyśla swoją strategię.)
Justin: Mam genialny pomysł! Jestem geniuszem! Genialnym geniuszem! Nie za dużo tego geniuszostwa? A zresztą nieważne. Ważny jest mój plan. Otóż, skoro wrócił mój urok, zamierzam… nie powiem! Domyślcie się! Ale podpowiem, że to dopiero po rozpadnięciu się drużyn…Będzie się działo!
(zostawiamy teraz trwającego w samo-zachwycie Justina i wracamy do kuchni)
Gwen: I jak wam idzie?
Sierra: Ja już prawie skończyłam
Izzy: Izzy też! Jeszcze 15 minut i można jeść.
Gwen: To wołamy?
Sierra: Jeszcze nie. Są tak głodni, że przybiegną w ciągu minuty. Na razie poprośmy chłopaków i Lindsay o rozłożenie stołów.
Gwen: Dobry pomysł!
(Sierra wyrusza na poszukiwanie reszty drużyny. Widząc randkę Geoff’ a zostawia go w spokoju, ale zagania do roboty Trenta, Duncana i Justina. Przy Lindsay napotyka się jednak na mały…problem)
*łazienka Meduz*
Sierra: Lindsay, trzeba nakryć do stołu.
Lindsay: Ale ja nie mogę, przed chwilą pomalowałam paznokcie! Widzisz? Są teraz takie ładne, różowe.
Sierra: Śliczne. Trudno, tamci muszą wystarczyć. To cześć i uważaj na lakier!
Lindsay: Jasne! Cześć!
*kuchnia*
Sierra: Lindsay świeżo pomalowała paznokcie, a Geoff jest „zajęty” z Bridgette, więc zgarnęłam tylko tę trójkę.
Gwen: Spoko, przynajmniej już wiemy, kto robi kolację!
Izzy: Izzy już gotowa!
Sierra: Czyli co, wołamy?
Gwen: Wołamy! Zobacz, tu jest megafon. Gotowa? trzy-czte-ry!
Sierra&Gwen: KOLACJA!!!
(nie minęło nawet 15 sekund, gdy w kuchni stawili się wszyscy uczestnicy)
Duncan: Co tam napichciłyście*, dziewczyny?
Gwen: Zaraz się przekonasz, kochanie. Siadajcie do stołów! Sierra, podaj zupę.
Sierra: Już idę!
(Wchodzi Sierra z wielką wazą zupy, a za nią kilku stażystów z kolejnymi porcjami. Wygłodzeni porażkowicze rzucają się na talerze. Podobna reakcja następuje przy pozostałych daniach - a zwłaszcza przy kaczce w czekoladzie** Gwen - więc dumne ze swoich dzieł kucharki udają się na zasłużony odpoczynek)
*kabina zwierzeń*
Sierra: Jestem padnięta! Mam nadzieję, że reszta to doceni i mnie nie wyrzucą.
*kabina Meduz*
Duncan: Mam dość! Nienawidzę być taki…
Gwen: …grzeczny? Tak, wiem, co masz na myśli.
Duncan(ironicznie): Naprawdę?
Gwen: Oj, no przecież widzę, że zachowujesz się jak nie ty. I że nie podoba ci się ta zmiana.
Duncan: Masz rację. Ale podoba się innym, tobie też.
Gwen: Oh, Duncan głuptasie. Nie zostawiłabym cię nawet gdybyś zmienił się w lalusiowatego kujonka, wiesz? Ale nie ukrywam, że twoje dawne, prawdziwe oblicze było zdecydowanie bardziej pociągające (uśmiecha się)
Duncan: Skoro tak, to może do niego wrócę?
Gwen: Ja jestem za.
(uśmiechają się, patrzą sobie w oczy i [oczywiście] całują. Nagle do kabiny wpada Trent)
Trent: Gwen! Czy usta…o, sorry
Gwen: Nic się nie stało. Chciałeś o coś spytać?
Trent: Co? A, tak. Czy ustaliłyście, wtedy w kuchni, na kogo zrzucamy robienie kolacji? Jest jeszcze wcześnie, ale wolałbym mieć już to z głowy.
Gwen: Myślałyśmy o Geoff’ie i Lindsay, bo obydwoje w czasie przygotowywania obiadu byli zajęci i nie pomogli nawet przy nakrywaniu do stołu.
Trent: Spoko, mi pasuje. Myślę, że Duncan i Justin nie będą mieć nic przeciwko, więc ustalone.
(wychodzi, żeby odszukać przyszłych kucharzy)
Duncan: No i znowu…Dawny Duncan przeszkodziłby mu dla samej zasady.
Gwen: Nie przesadzaj, dawny Duncan cieszyłby się, że to nie na niego padło.
Duncan: I znowu masz rację…
Gwen: hah, bo to ja.
(śmieją się i…tak, całująJ)
*kuchnia*
Lindsay: Ale co ja mam robić?
Geoff: A coś umiesz? Nie wiem, wodę zagotować chociaż?
Lindsay: Ej no, bez przesady, umiem zaparzyć herbatę.
Geoff: serio? Super. To ty zrób herbatę, a ja zajmę się resztą.
Lindsay: Czyli?
Geoff: Zrobię kanapki! Wszyscy je lubią. Tylko muszą być bez szynki, żeby Bridgette zjadła.
Lindsay: Wiesz co? Lepiej zrób połowę takich, połowę takich, bo jak Eva będzie miała niedobór mięsa, to zje ciebie.
Geoff: A ty wiesz, co? Zaskakujesz mnie coraz bardziej! Masz zupełna rację, lepiej nie narażać się na gniew Evy.
(ciągle zdziwiony Geoff i dumna z siebie Lindsay [słowo „niedobór” usłyszała niedawno od Beth, no i jakoś zapamiętała J] szybko przygotowują posiłek. Po parudziesięciu minutach, wszyscy porażkowicze cmokają z zachwytu nad kanapkami i herbatą, a Meduzy nie mogą wyjść ze zdziwienia, gdy dowiadują się, że Lindsay potrafi całkiem sensownie mówić. Nagle, wszyscy słyszą głos Chrisa [tak, tak, ten megafon to użyteczny wynalazek])
Chris: Uwaga! Gratuluję (odgłos odchrząknięcia w tle), a, tak, GRATULUJEMY Meduzom talentów kulinarnych oraz…zapraszamy was na eliminacje! Już niedługo! (znów odchrząknięcie w tle) Dobra, dobra, powiem im. Uwaga! Niedługo, to znaczy za godzinę! I nie chcę widzieć spóźnialskich!
*mam na dzieję że wszyscy wiedzą co to znaczy; dla tych co nie wiedzą - miałam na myśli gotowanie
** patrz odcinek 20 WTP:))
Dwa słowa SU-PER ! xD.
OdpowiedzUsuń